Akceptacja cierpienia cz.1

Jacques Philippe, Wolność wewnętrzna
(fragm. str. 40-56)

Przyzwolenie na przeciwności

Możemy w skuteczny sposób przemienić nasze życie dopiero wtedy, kiedy zaczniemy przyjmować je całościowo, czyli gdy w konsekwencji będziemy przyzwalali na wszelkie wydarzenia zewnętrzne, które pojawiają się w naszym życiu. Oczywiście nie jest wcale rzeczą trudną przyzwalanie na wszystko, co postrzegamy jako dobre, przyjemne, pozytywne. Staje się to natomiast o wiele trudniejsze w momencie, kiedy w grę wchodzą trudności i wszelkiego typu cierpienia.

Wydaje mi się w tym wszystkim ważne, byśmy nie zadowalali się ich akceptowaniem i złorzeczeniem im zarazem, lecz byśmy na nie prawdziwie przyzwolili. Nie chodzi o to, by je znosić, lecz by je w pewien sposób wybrać (nawet jeśli tak naprawdę nie ma żadnej możliwości wyboru i to właśnie ta sytuacja jest tym, co się nam sprzeciwia). Wybrać oznacza w tym kontekście dokonać aktu naszej wolności, który sprawi, że nie tylko się pogodzimy z rzeczywistością, ale także będziemy umieli przyjąć ją w pozytywny sposób. Nie jest to rzeczą łatwą, zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z wydarzeniami o bolesnym charakterze. Jest to jednak dobra metoda i powinniśmy starać się wcielić ją w życie tak jak tylko potrafimy, w postawie wiary i nadziei. Jeśli oczywiście mamy wystarczająco wiary w Boga, by uwierzyć, że jest On zdolny do wyciągnięcia dobra ze wszystkiego, co się nam przydarza.

Prawda ta jest w absolutny sposób podstawowa: Bóg potrafi wyciągnąć korzyść ze wszystkiego, tak z dobra, jak i ze zła, z tego, co pozytywne, jak i z tego, co negatywne. Dlatego właśnie On jest Bogiem i jest Ojcem wszechmogącym, jak wyznajemy to w Credo. Wyciągnąć dobro z dobra nie jest rzeczą aż tak bardzo skomplikowaną, wszyscy chyba to potrafią. Jedynie Bóg, w swej wszechmocy, w swej miłości i mądroœści jest w stanie wyciągnąć dobro nawet ze zła.

Jaka jest twoja wiara w to, że Bóg przez cierpienie w twoim życiu chce dla ciebie dobra?

Na ile, w sytuacjach, które są szczególnie trudne dostrzegasz Boże działanie?

Cierpienie sprawiające największy ból to takie cierpienie, które odrzucamy

Powinniśmy jedno dobrze zrozumieć: będąc w sytuacji cierpienia, odczuwamy, że tym, co sprawia nam najwięcej bólu, jest nie tyle samo cierpienie, co nasze niepogodzenie się z nim. Do samego bólu dorzucamy bowiem w tym momencie jeszcze jedną troskę: nasz brak zgody, nasz bunt, urazę i żal, wszelkie niepokoje, jakie to cierpienie w nas wywołuje. Pojawia się w nas coś na kształt napięcia, które bierze się z usztywnienia, z niezaakceptowania cierpienia, które sprawia, że ono samo jeszcze bardziej się powiększa. Kiedy natomiast mamy łaskę akceptowania cierpienia i przyzwalamy na nie, staje się ono od razu mniej bolesne.

Jeśli ktoś za linię swojego postępowania przyjmuje ucieczkę przed jakimkolwiek bólem akceptuje jedynie to, co przyjemne i wygodne, a odrzuca wszystko, co takim nie jest, to nałoży na siebie wcześniej czy później krzyże o wiele cięższe od tych, na które z kolei inne osoby z dobrej woli przyzwalają w pewności, że zupełne wyeliminowanie ich nie jest możliwe.

Bóg jest wierny i zawsze daje siłę niezbędną, byśmy dzień po dniu mogli podjąć to, co jest ciężkie i trudne w naszym życiu.

Dodajmy coś jeszcze: prawdziwym złem jest nie tyle cierpienie, co lęk przed cierpieniem. Jeśli przyjmujemy to cierpienie w ufności i pokoju, ono sprawia nasz wzrost, jest dla nas wychowawcze, oczyszczające, czyni nas ubogimi, pokornymi, łagodnymi i współczującymi wobec bliźnich. Natomiast lęk przed cierpieniem zatwardza nasze serca i usztywnia nas w postawach obronnych, prowadząc nas często do irracjonalnych wyborów, których skutki są szkodliwe.

Na jakie cierpienie w swoim życiu najbardziej się buntujesz, niezgadzasz?

Czy było lub jest takie cierpienie w twoim życiu, którego owoców dziś doświadczasz?

Odrzucenie cierpienia to odrzucenie życia

Otaczająca nas kultura, poprzez media i reklamy, nie­ustannie usiłuje nam zaszczepić swoją „ewangelię”: niech twoją zasadą życia stanie się ucieczka za wszelką cenę przed cierpieniami i poszukiwanie jedynie przyjemności.

Cierpienie jest jednak częścią naszego życia, tak więc pragnienie wyeliminowania go całkowicie jest równoznaczne z wyeliminowaniem życia. Odrzucenie cierpienia to odrzucenie życia i w ostatecznym rozrachunku odrzucenie tego wszystkiego, co życie może nam przynieść pięknego i dobrego. Ten, kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto je straci, zachowa je.

Konieczną rzeczą staje się wejście w pewnego typu realizm: należy raz na zawsze zaprzestać marzeń o bezbolesnym życiu, w którym wszystko dzieje się bez walki. Tak na pewno będzie w Raju, ale nie tu, na ziemi. Należy codziennie, z odwagą brać swój krzyż, naśladując w tym Chrystusa, a jego gorycz przemieni się wcześniej czy później w wielką słodycz.

Życie jest dobre i piękne takie, jakie jest wraz ze swym ciężarem i bólem. Kiedy Bóg stworzył mężczyznę i niewiastę, złożył nad całym ludzkim życiem olbrzymie błogosławieństwo, które nigdy nie zostało wycofane pomimo grzechu z całym jego orszakiem cierpienia, albowiem dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne (Rz 11, 29), a zwłaszcza ten pierwszy dar i pierwsze wezwanie, jakim jest życie. Wszelkie życie, nawet poddane bólowi, jest nieskończenie błogosławione i cenne.

Co najbardziej boisz się utracić w życiu?

Co robisz, gdy coś cennego tracisz?

W złu istnieje nie tylko zło: pozytywna strona przeciwności

Należy również zgodzić się z tym, że przeciwności, niezależnie od tego, jakie nie byłyby uciążliwe, mają często wiele zalet.

Pierwszą z nich jest to, że przeszkadzają nam one być wyłącznymi właścicielami naszego życia i czasu. Oszczędzają nam pozostawania zamkniętymi w tym, co sami sobie za­planujemy, zaprogramujemy, w naszej osobistej mądrości. Prawdziwym więzieniem, które nas zacieśnia i z którego winniśmy absolutnie się wyzwolić, jesteśmy my sami, ciasnota naszych serc i sądów.

Najgorsza rzecz, jaka mogłaby się przytrafić nam w życiu, to ta, kiedy wszystko układałoby się w zgodzie z naszymi zamiarami. Nastąpiłby wtedy kres wszelkiego wzrastania. Natomiast, byśmy mogli wejść pomału w mądrość Boga, która jest nieskończenie piękniejsza, bogatsza, bardziej owocna i miłosierna od naszej, ludzka mądrość musi doznać poważnego wstrząsu. Nie chodzi przy tym o to, by została unicestwiona, lecz o to, by mogła być podniesiona i oczyszczona, aby nie była już dłużej więźniem swych własnych ograniczeń, gdyż zawsze jest w jakiś sposób naznaczona egoizmem i pychą, mniej lub bardziej świadomym brakiem wiary i miłości. Jest w nas bardzo dużo ciasnoty serca i sądu, które powinny doznać uzdrowienia po to, byśmy mogli stopniowo przyjmować Bożą mądrość i przeżywać głębokie odnowienie i poszerzenia naszego pojmowania. Grzech jest bowiem ciasnotą, podczas gdy świętość jest poszerzeniem ducha i wielkością duszy.

Czy możesz podać przykład, z twego życia czegoś, co było trudne i bolesne a okazało się opatrznościowe?

Z jakiej straty w twoim życiu najbardziej się cieszysz?