Akceptacja siebie

Proponowane teksty do medytacji (Namiotu Spotkania) są zaczerpnięte z książki Jacques’a Philippe „Wolność wewnętrzna”. Kolejne teksty będą ukazywały się raz w miesiącu. Pod fragmentami tekstów będą pytania pomocnicze, odpowiedziami na które będzie można dzielić się w małych grupach.

**********

Jacques Philippe, Wolność wewnętrzna
(fragm. str. 28-39)

 

Bóg jest realistą

Najważniejszą rzeczą w naszym życiu jest nie tyle to, co możemy uczynić, lecz na ile pozostawimy miejsce działaniu Bożemu. Największą tajemnicą wszelkiej owocności i wszelkiego duchowego wzrastania jest nauczenie się umiejętności pozwolenia działania Bogu: Beze Mnie nic nie możecie uczynić, stwierdza Jezus. Miłość Boża bowiem jest o wiele potężniejsza od wszystkiego, co możemy uruchomić mocą naszej własnej mądrości i naszymi własnymi siłami. Natomiast jednym z najbardziej niezbędnych warunków umożliwiających łasce Bożej działanie w naszym życiu jest umiejętność powiedzenia tak temu, kim jesteśmy, i wszystkim sytuacjom, w jakich się znajdujemy.

Człowiek, którego Bóg miłuje swą czułą ojcowską miłością, nie jest jakąś wyidealizowaną osobą, którą bardzo chciałbym być albo którą powinienem być. Jest nią ta, którą właśnie jestem tak po prostu. Nie ma w Bogu miłości przeznaczonej dla osób idealnych, dla jakichś bytów wirtualnych. Bóg obdarza swą miłością jedynie realne, konkretne istnienia.

Bardzo często tym, co blokuje działanie łaski Bożej w naszym życiu, są nie tyle nasze grzechy czy nasze błędy, ale te wszystkie braki przyzwolenia dla naszej własnej słabości, mniej czy bardziej uświadomione odrzucenia tego, kim jesteśmy lub odrzucenie sytuacji, w jakiej się znajdujemy. Aby móc „wyzwolić” działanie łaski w naszym życiu i umożliwić dokonanie się głębokich, spektakularnych przemian, wystarczyłoby czasami powiedzieć po prostu tak (które będzie zainspirowane ufnością pokładaną w Bogu) tym wszystkim aspektom naszego życia, wobec których zachowujemy postawę wewnętrznego odrzucenia. Nie zgadzam się na przykład na taką słabość, taką ułomność, nie zgadzam się nosić w sobie śladu jakiegoś wydarzenia z przeszłości, nie zgadzam się na ciągle popadanie w jakiś grzech i tak dalej. Nie zdając sobie nawet z tego sprawy, czynię działanie Ducha Świętego bezpłodnym. On bowiem może zawładnąć w pełni rzeczywistością mojego życia na miarę tego jak ja się na to zgodzę: Duch Święty nigdy nie działa bez współpracy z moją wolnością. Jeśli ja nie zgadzam się na siebie samego, to nie pozwalam w ten sposób, by Duch Święty mnie ulepszał.

W analogiczny sposób, jeśli nie przyjmuję innych takimi, jacy są (jeśli na przykład wciąż mam im za złe, że nie odpowiadają moim oczekiwaniom), ponownie w ten właśnie sposób nie pozwalam Duchowi Świętemu, by w pozytywny sposób działał w mojej relacji z nimi i uczynił z niej okazję, by mogli się zmienić. Wszystkie te postawy, które przed chwilą opisaliśmy, prowadzą do duchowej bezpłodności, gdyż naznaczone są „odrzuceniem rzeczywistości”.

Poniżej wymienię kilka oznak nieakceptacji siebie:

  • zależnoć od opinii
  • gonitwa za uznaniem
  • lęk przed samotnością
  • kompleksy wyższości i niższości
  • nadmierna krytyka
  • perfekcjonizm
  • złość, gdy coś mi nie wychodzi
  • gniew, zazdrość
  • zależność od spojrzenia innych
  • wstyd, poczucie winy
  • kompleksy
  • gonitwa za uznaniem
  • nieakceptacja swojej historii, imienia, płci, części ciała

Które spośród wymienionych oznak nieakceptacji siebie dotyczą bezpośrednio twojej osoby?

Czy wierzysz, że Pan Bóg kocha cię wraz z wszystkimi twoimi słabościami i brakami?

Pragnienie zmiany a przyzwolenie na to, kim jesteśmy

Pragnienie doskonalenia się, nieustannego usiłowania, by przekroczyć swoje własne ograniczenia, by wzrastać w doskonałości, jest bez wątpienia nieodzowne i nie ulega najmniejszej wątpliwośœci, że nie można z niego zrezygnować: zaprzestanie wzrastania jest równoznaczne z zaprzestaniem życia.

Jeśli ktoś nie ma w sobie pragnienia, by zostać świętym, ten nim nie zostanie. Bóg w ostatecznym rozrachunku daje nam to, czego pragniemy, nic mniej i nic więcej. Po to, byśmy jednak mogli zostać świętymi, musimy zaakceptować siebie takimi, jakimi jesteśmy. Te dwie postawy są ze sobą jedynie pozornie sprzeczne. Obydwie są niezbędne. Obie nawzajem się uzupełniają i wzajemnie równoważą: powinniśmy przeżywać akceptację naszych ograniczeń, jednak postawa ta nie powinna się stać zgodą na przeciętność. Powinno w nas istnieć pragnienie przemiany, które jednak nie będzie równoznaczne z mniej czy bardziej świadomym odrzuceniem naszych własnych ograniczeń i brakiem akceptacji dla samych siebie.

Czy i na ile akceptujesz swoje ograniczenia?

Podaj 10 rzeczy, cech, które najbardziej akceptujesz w sobie.

Pośrednictwo spojrzenia Tego Drugiego

Praca nad zaakceptowaniem siebie samego jest o wiele trudniejsza niż mogłoby się to na pierwszy rzut oka wydawać. Pycha, lęk, że nie będą nas kochali, przekonanie o niskiej własnej wartości mają zbyt głęboko zapuszczone w nas korzenie. Wystarczy tylko popatrzeć, jak niedobrze przeżywamy nasze upadki, nasze błędy i niepowodzenia, jak bardzo mogą nas one zdemoralizować, obwiniać czy niepokoić.

Wierzę, że tak naprawdę tylko w świadomości spoczywającego na nas Bożego spojrzenia można naprawdę dotrzeć do pełnej akceptacji samego siebie. Po to, byśmy sami siebie mogli miłować, potrzebujemy pośrednictwa, spojrzenia kogoś, kto powie nam to, co Pan powiedział poprzez usta Izajasza: Drogi jesteś w moich oczach, nabrałeś wartości i Ja cię miłuję (Iz. 43, 4).

Wierzę poza tym, że największym prezentem, jaki otrzymuje osoba poszukująca twarzy Boga, trwając na modlitwie, jest fakt, że pewnego dnia otrzyma coś z tego Bożego spojrzenia, które na niej spoczywa, poczuje, że jest w tak czuły sposób miłowana, że otrzyma łaskę zaakceptowania siebie samego w głębi swej duszy.

Podczas modlitwy spróbuj przez jakiś czas wpatrywać się w oblicze Jezusa. Spróbuj usłyszeć Jezusa mówiącego do ciebie słowami Izajasza. Módl się o łaskę zaakceptowania siebie samego w głębi swej duszy.

Bóg poprzez swe spojrzenie, które kieruje na nas, zaprasza nas do świętości, zachęca do nawrócenia i postępu, nie wywołując w nas jednak lęku, że nigdy nie uda nam się tego osiągnąć, nie wywierając na nas tej „presji”, jaką odczuwamy czasami pod spojrzeniami innych osób lub w sposobie, w jaki samych siebie oceniamy.

„Nie uda mi się, nigdy sobie z tym nie poradzę, nie jestem do tego zdolny, zawsze będzie tak samo…” Tego typu stwierdzenia nie mają nic wspólnego z przyzwoleniem na nasze ograniczenia. Są one raczej efektem naszego zranionego życia, lęków, braku wiary w siebie i w Boga, i wypadałoby raczej się ich pozbyć, niż się ku nim skłaniać. Zaakceptowanie siebie samego oznacza przyjęcie siebie w swoim ubóstwie, ale i w swoim bogactwie, a więc oznacza przyzwolenie, by wszystkie nasze uprawnione możliwości i rzeczywiste zdolności mogły się rozwinąć. Zanim więc zacznę wypowiadać się w taki właśnie sposób: „nie mogę tego czy tamtego zrobić”, wypada mi rozeznać, czy stwierdzenie takie jest owocem zdrowego realizmu duchowego czy też przekonaniem psychologicznej natury, które należałoby leczyć.

Wypisz na kartce wszystkie negatywne zdania, które usłyszałeś na swój temat od innych (np. nie spełniasz moich oczekiwań, jesteś moim wrogiem…), oraz negatywne przekonania, które sam mówiłeś na swój temat (np. nie nadaję się do niczego…). Proś Pana Boga, by uzdrowił te obszary twojego życia, byś potrafił zobaczyć swoją godność a jednocześnie zgodzić się z własnymi ograniczeniami.

Jeśli jeszcze nigdy tego nie robiłeś, to spróbuj przebaczyć sobie to wszystko w sobie, w swoim życiu, co wydaje ci się być porażką.